Dachy StromeWięźba dachowa

Zaawansowane technologicznie ciesielstwo

Nowoczesne dachy bywają bardzo skomplikowane i wymagają od cieśli prawdziwego mistrzostwa. Wiedza i doświadczenie są na wagę złota i nie da się ich niczym zastąpić, ale warto też zaprzyjaźnić się z nowoczesnymi technologiami.

Tekst MARIUSZ GIEROS

Długo zastanawiałem się, jaki wstęp napisać. Nie chciałem, żeby był to kolejny artykuł o gotowej, rozwiniętej firmie, która ma wszystko, co tylko może sobie wymarzyć wchodzący na rynek wykonawca. Stwierdziłem, że najprościej opowiedzieć o tym, jak to się stało, że zacząłem pracę na dachu i jestem tu, gdzie jestem, a przede wszystkim tu, gdzie chciałem być.

Zaskakujące początki

Rok 2008. Mam 20 lat, jestem po maturze i najzwyczajniej w świecie muszę pójść do pracy. Oczywiście pracowałem już wcześniej, ale była to praca okresowa. Nadszedł w końcu moment, że trzeba było znaleźć coś na stałe. Kolega załatwił mi pracę u wykonawcy stanów surowych. Pierwszego dnia, z samego rana, przyjechał brat właściciela – dekarz. Zapytał, czy ktoś chce na dachy, bo potrzebuje pomocnika. Nikt nie chciał, a mnie było obojętne, bo przecież i tak nic nie umiałem zrobić :P. I tak przepracowałem u Piotrka prawie 4 lata, do dziś mamy dobry kontakt. Nauczyłem się od niego nie tylko budowy dachów, ale przede wszystkim pracowitości, dokładności, zawzięcia, szacunku do ludzi, wytrwałości i realizowania celów. To ważne, żeby trafić na początku na dobrego nauczyciela.
Rok 2012. Przyszedł moment na przeprowadzkę do Białegostoku, spróbowania szczęścia w większym mieście. Nie znając zupełnie nikogo, na początku szukałem innej pracy, chociaż wiedziałem, że na dachu pracę znajdę szybko i tak się to skończyło. Tu przygoda z pracodawcami była różna: ktoś mi obiecywał stanowisko brygadzisty, ale nie dotrzymał słowa, potem inny nie zapłacił za uczciwą pracę, ale ostatecznie znalazłem naprawdę fajną ekipę. Dałem sobie rok na poznanie osób z branży, lokalnego rynku i wypracowanie zleceń, żeby założyć własną firmę. Tak więc od 2013 roku pracuję dla siebie. Pierwszy założony cel osiągnąłem.
Na początku konstrukcje trasowałem układając wzory na ziemi, zaznaczając najważniejsze punkty, rysując zamki, a połączenia wycinałem ręczną piłką lub piłą spalinową. W 2013 roku trafiłem do Polskiego Stowarzyszenia Dekarzy i tam jeden z wykonawców uświadomił mi, że to wszystko da się policzyć, wyciąć i zmontować tak, żeby wszystko pasowało. Kupiłem więc książkę „Ciesielstwo Polskie” i z niej sam nauczyłem się trasować różne połączenia. Do tego wystarczyło opanować funkcje trygonometryczne, w czym pomagał dobry kalkulator :-).
Jednocześnie obserwowałem zachodni rynek wykonawców i zauważyłem, że korzystają z różnych urządzeń pomiarowych do przygotowania konstrukcji. W naszym Oddziale mieliśmy dostępny program Dietrich’s. Program wymagający czasu, aby go opanować, ale później ten czas się zwracał w tempie błyskawicznym, bo przyspieszał i ułatwiał pracę. Jest to też spory wydatek, ale zawsze warto w siebie inwestować. Program mam od około 5 lat. Jak nauczyłem się pracy na nim, to już nie wyobrażałem sobie wprowadzania danych i wymiarów ręcznie, więc padła decyzja na zakup urządzenia pomiarowego
Leica 3D Disto, które w połączeniu z programem tworzy ciekawy zestaw narzędzi. Brakuje tylko CNC, ale to zostawię na koniec.

Przygotowanie projektu

Zanim w ogóle przystępuję do prac, najpierw – tak jak większość z nas – je wyceniam na podstawie projektu od klienta. Nie jest to tak proste, jak się wydaje. Wiadomo można policzyć metry kwadratowe, oszacować kwotę, ale nie każda konstrukcja dachu jest taka sama. Te skomplikowane wymagają wykonania dodatkowych elementów (takich jak słupy, płatwie, zastrzały, podwaliny), wykonania bardziej pracochłonnych połączeń ciesielskich i montażu dodatkowych łączników specjalnych. Dla mnie zawsze metry kwadratowe powierzchni połaci to jest jeden temat, a to, co dach ma pod spodem – drugi.
Wycena trudnych dachów wygląda zupełnie inaczej niż prostej konstrukcji, na przykład standardowej dwuspadowej. Osobiście jednak lubię pracować z nietypowymi projektami. Im bardziej skomplikowane i pracochłonne, tym chętniej je robię. Poza tym, że sporo można zarobić, to mam dużo większą satysfakcję z ich wykonania, ale prostych dachów nie odmawiamy ;-).


Jak przebiega sam proces projektowania takiej więźby dachowej? Przede wszystkim staram się zawsze uzyskać projekt w formacie elektronicznym – z rozszerzeniem dxf lub dwg. Różnie z tym bywa, ponieważ projekt architektoniczny jest chroniony prawami autorskimi i architekci zwyczajnie nie chcą, aby był on kopiowany. Dlatego przy zakupie projektu wersja elektroniczna jest dodatkowo płatna, bo wtedy każdy może z niej skorzystać. Zwykle są to drogie indywidualne projekty, a nie najtańsze gotowe. Z reguły nie ma jednak problemu z otrzymaniem rzutu więźby i przekrojów budynku. No i są też konstruktorzy. Jeżeli pracujemy w regionie, gdzie jest ich tak samo mało jak wykonawców, to warto z nimi współpracować, bo zanim taka konstrukcja dachu trafi do projektu papierowego, to najpierw trafia do konstruktorów. Z nimi jest trochę prościej niż z architektami, ponieważ dostają projekt powiedzmy w stanie „surowym”, a tyle w zupełności wystarczy, żeby szybciej przerysować go do programu, żeby nie wprowadzać z ręki wymiarów i żeby zrobić je dokładnie. Czasami też, żeby wychwycić błędy w projekcie, bo często i to się zdarza. Bywało i tak się, że oprócz poprawek podrzucałem konstruktorowi swoje sugestie, bo wiedziałem, że ten projekt będę wykonywał na 100%.
Wersja elektroniczna znacznie ułatwia zaprojektowanie konstrukcji w programie dla cieśli. Po pierwsze mamy wszystkie wymiary, których potrzebujemy. Jeśli nie ma jakiegoś w opisie, zawsze możemy go sprawdzić i w każdej chwili domierzyć. Taki projekt pozwoli też zmierzyć przekątne, wyciągnąć kąty albo odległości takie, które są niezbędne, a nie ma ich na rysunku więźby. A często na rysunkach więźby jest podana tylko długość krokwi, szerokość budynku i długość.
Samo rozpoczęcie pracy z projektem sprowadza się do wyjęcia z niego tej części, która jest nam potrzebna, żeby zrobić konkretny rysunek wykonawczy. Tak naprawdę do zaprojektowania dachu najważniejsze są obrys ścian i rzut dachu z opisanymi kątami nachylenia. Przygotowuję pliki rysunkowe z wymiarami elementów i sposobem ich łączenia, rozstawem krokwi, rozmierzeniem dachówek i ustawieniem łat pod nie. Jeżeli mam wymagającego klienta, to robię jeszcze bardziej rozbudowany projekt. Wiadomo, że wtedy od samego początku jest więcej pracy. Należy wprowadzać dane idealnie zgodne z projektem budynku. W projektach 2D zdarzało się na przykład, że miałem dwa przekroje tego samego budynku, na których były podane różne wysokości tych samych elementów, a powinny być identyczne. W projektach 3D rysujemy bryłę i wykonując przekrój nie ma możliwości, aby program podał nam złe wymiary konkretnych elementów.
Niezależnie od tego, czy sam przygotowuję elementy więźby, czy też zlecam do wycięcia maszynami CNC, umiejętność czytania rysunków wykonawczych jest dla mnie obowiązkowa. Wymaga też troszeczkę obycia, ale wystarczy zrobić nawet kilka prostych dachów i później kilka takich, gdzie są różne kąty nachylenia, czyli trudniejszych do wypracowania, aby czytanie takich rysunków z programu było tak proste, jak czytanie dziecku bajki.
Sporym ułatwieniem jest zestawienie drewna, które generuje program. Wysyłamy je – w zależności od tego, co chcemy kupić i jakiej jakości – albo do składu drewna, albo do tartaku. Ewentualnie od razu wysyłamy do firmy, która wycina elementy z drewna i tam przygotowują nam tę konstrukcję z materiałem. Z tym, że do wycięcia konstrukcji musimy wysłać plik z projektem wykonawczym, ewentualnie mieć możliwość zrobienia pliku maszynowego, chociaż raczej przygotowują go firmy zajmujące się obróbką drewna CNC.


Jeżeli wycinamy elementy sami, to wystarczy, że wyślemy zestawienie do tartaku. Mamy rysunki wykonawcze, drukujemy i tniemy ręcznymi narzędziami. Przy trudnych dachach zdarzało mi się drukować nawet 400 rysunków. Jak sami przygotowujemy elementy, to te zbliżone tniemy falami: układamy w pakiety to, co da się wyciąć razem. Na przykład, jak mamy kopertę, to układamy wszystkie krokwie i tniemy je jednocześnie, wykonujemy wspólne cięcia, a później oddzielnie docinamy resztę obróbek.

Pomiary na budowie

Projekt to jednak nie wszystko. Zawsze warto przed rozpoczęciem montażu sprawdzić wymiary na placu budowy. Nie zawsze te z projektu zgadzają się z tymi w rzeczywistości. Do takich pomiarów wykorzystuję skaner laserowy 3D. Wybieram punkt zerowy – zwykle strop lub wieniec pod murłatą. W budynkach o kliku kondygnacyjnych nie ma sensu mierzyć całej wysokości. Nie zawsze jest to dla nas istotne. Ważne są różnice wysokości wieńców, na których są oparte elementy drewniane. Jak zmierzymy je dobrze, to więźba spasuje się idealnie.
Najważniejszą rzeczą w pomiarze jest ustawienie statywu. Najlepiej znaleźć takie miejsce, żeby jak najmniej razy przestawiać skaner (a najlepiej wcale tego nie robić). Wtedy pomiar jest najdokładniejszy i szybciej go zrobimy. Najważniejsze to zmierzyć wszystkie istotne punkty na budynku, takie jak wieńce, szpilki, miejsca podparcia płatwi i innych elementów, przejścia wentylacji, kominy itd. Skaner jest bardzo precyzyjny – mierzy z dokładnością do kilkunastu miejsc po przecinku, ale precyzji nigdy za wiele. Im dokładniej zmierzę, tym mniejszy będzie margines błędu.
Jak już mamy gotowy pomiar, trzeba go obrobić. Najlepiej zrobić to jak najszybciej, bo wiele rzeczy pamiętamy po prostu z budowy. Wybieramy jednostkę miary, zwykle milimetry, dopasowujemy skalę i „wstawiamy” punkty pomiarowe. Na tym etapie weryfikujemy błędy w wykonaniu w stosunku do projektu. Zanim więc zaczniemy montować, mamy szansę znaleźć sposób na zniwelowanie różnic. Edytujemy wcześniej przygotowane rysunki tak, żeby wszystko się ze sobą zgrało. W taki sposób uzyskamy idealną podstawę pod całą konstrukcję dachu.


Cały proces przygotowania prostego dachu – od projektu, przez pomiar, poprawki, po ostateczną konstrukcję – zajmuje około nieco ponad godzinę. Na średnio skomplikowany dach o powierzchni połaci około 300 m2 potrzebuję około 3 godzin: przygotowanie projektu 1,5-2 godziny, pomiar – 1 godzina. Robię to sam, nie potrzebuję do tego pracownika. Margines błędu jest dosyć ograniczony. Wrzucając pomiar weryfikujemy, co się dzieje z budynkiem na budowie względem tego, co pokazuje projekt. Wprowadzone zmiany od razu widać na każdym etapie. Nawet jeśli coś źle zmierzę, to będzie widać na rysunkach.

Plany na przyszłość

Dzisiaj większość konstrukcji wycinam na maszynach CNC. To znacznie oszczędza mój czas, zapewnia precyzyjność wymiarów i tym samym eliminuje kolejny margines błędu ludzkiego, ale też umożliwia zaprojektowanie pracochłonnych połączeń pomiędzy elementami, które maszyna wytnie szybko i dokładnie. Oczywiście wciąż mam plany rozwoju i wyznaczam sobie kolejne cele zawodowe. Jeszcze w tym roku startujemy z najnowszą w regionie linią ciesielską do obróbki drewna, ale o tym napiszemy w przyszłości. Sprawdzajcie na bieżąco informacje na www.gieros.pl!

Dziękujemy Maciejowi Bieniasowi (Maciejowi Dekarzowi) za pomoc w przygotowaniu materiału. Szczegóły pracy Mariusza Gierosa możecie poznać oglądając film na kanale Maciej Dekarz na YouTubie. Wystarczy kliknąć w ten link.


MARIUSZ GIEROS
Dekarz i cieśla. Od 2013 roku członek Oddziału w Białymstoku Polskiego Stowarzyszenia Dekarzy. Ambasador Blachy Pruszyński. Prowadzi własną firmę GIEROS DACHY.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Polecane Artykuły

Back to top button