Patryk Olejniczak – o akcjach charytatywnych
Patryk Olejniczak – dumny ojciec kilkuletniej Patrycji z zespołem Downa – zaangażował się w działalność „Stowarzyszenia Na Tak”. Stając na głowie, by pomóc dzieciom z niepełnosprawnościami i ich rodzicom, a jednocześnie sobie, nie zrezygnował wcale ze swoich pasji. O jego samotnych wyprawach w ramach akcji Droga T21 słyszeli już chyba wszyscy. Z takiej perspektywy praca na dachu okazuje się po prostu nudna.
Rozmawiała IWONA SZCZEPANIAK – wywiad z czerwca 2019 roku.
Chyba nie ma w Polskim Stowarzyszeniu Dekarzy osoby, która o Panu nie słyszała. Proszę jednak przypomnieć, co spowodowało, że związał się Pan ze „Stowarzyszeniem Na Tak”?
Kolokwialnie rzecz ujmując, przypadek. Tylko że szczególny, ponieważ moje związki ze Stowarzyszeniem to ciąg ważnych wydarzeń. Począwszy od narodzin córki z zespołem Downa, przez zmianę pracy, zamianę pasji z nurkowania na motocykl, po chęć dalekiej samotnej podróży, ale nie takiej bez celu, by tylko być i nic więcej. „Stowarzyszenie Na Tak” od razu podchwyciło pomysł na wyprawę „z misją”. Do tego doszło wsparcie znajomych i hurtowni budowlanych. Wszystko to było dla mnie wiatrem w plecy. Dla kogo innego miałem działać, jak nie dla stowarzyszenia, które nie tylko z nazwy jest „na tak”. Gdy przekonałem się, że przypadek naszej córki Patrycji jest przysłowiowym małym piwem w porównaniu do podopiecznych przedszkola „Orzeszek”, nie było już mowy o tym, bym nie podjął wyzwania i nie spróbował pomóc. Tak oto związałem się ze „Stowarzyszeniem Na Tak”.
Z jakimi problemami borykają się rodzice dzieci z niepełnosprawnością?
Wydaje mi się, że obecnie jest to brak zrozumienia ich potrzeb. Każda rodzina ma inne potrzeby i tak samo jest z rodzicami osób z niepełnosprawnością. Nie wystarczy nam stron, by wymienić wszystkie, jednak najgorsza jest obojętność. Przejawia się ona w różnych formach – od zajmowania miejsc parkingowych przeznaczonych dla niepełnosprawnych, przez brak infrastruktury w szpitalach i placówkach publicznych, po brak wsparcia finansowego. O pieniądzach trudno się rozmawia, ale one są środkami do celu, między innymi do pełnej rehabilitacji naszych dzieci, do zapewnienia bytu po naszej śmierci. Nie jest łatwo o tym myśleć, ale to konieczne, ponieważ często dzieci z niepełnosprawnością są tylko z matkami, które zadają sobie pytanie, co się stanie, gdy ich zabraknie? Dlatego powstają różne projekty, by wspomóc nas w takich sytuacjach. Problemem też jest brak zrozumienia dla potrzeb samych rodziców. My naprawdę potrzebujemy odpoczynku, oderwania od codzienności. Nie możemy skazywać się na całkowite poświęcenie. Trzeba mieć chwilę, by „naostrzyć siekierę”, co pozwoli z podwójną siłą podjąć kolejne wyzwania.
Czy łatwiej jest funkcjonować przy wsparciu Stowarzyszenia i innych rodziców?
Kiedy rodzice zostają sami z niepełnosprawnością ich dziecka, często burzy to ich związek. Strach przed nieznanym powoduje, że większość potrzebuje wsparcia i wiedzy. Takowe zapewnia Stowarzyszenie. Nie ma sensu odkrywać w tych trudnych chwilach dróg, które już inni poznali. Z czasem każdy z członków wnosi swoje doświadczenie i spostrzeżenia, które powodują, że rodzicom jest po prostu łatwiej. Jednak najważniejsze, że istnieje jest grupa ludzi, którzy rozumieją potrzeby i problemy, z jakimi się wszyscy borykamy.
Stowarzyszenie to nie tylko wymiana doświadczeń rodziców. Dzięki aktywności takich placówek jak między innymi przedszkole specjalne „Orzeszek”, poradnia rozwojowa „Jaskółka”, czy warsztat terapii zajęciowej „Krzemień”, na każdym etapie życia naszych pociech mamy realne możliwości, aby im pomóc.
Jaką misję ma „Stowarzyszenie Na Tak”?
Realizacja działań misyjnych to przede wszystkim budowanie pozytywnego wizerunku osób z niepełnosprawnością oraz kształtowanie otwartych postaw społecznych.
Stowarzyszenie wspiera rozwój fizyczny i poznawczy dzieci, młodzieży i osób dorosłych z niepełnosprawnością. Na co dzień prowadzone są konsultacje psychologiczne, logopedyczne, pedagogiczne oraz rehabilitacyjne. Dodatkowo, dzieci i młodzież mogą liczyć na organizację turnusów rehabilitacyjnych, kolonii czy obozów turystyczno-sportowych. Stowarzyszenie dba także o zajęcia usprawniające poprzez zapewnienie nauki pływania, grę w tenisa stołowego, bowling, taniec, udział w Olimpiadach Specjalnych i innych tego typu wydarzeniach.
Młodzież i dorośli, by móc żyć i pracować samodzielnie (oczywiście w miarę swoich możliwości), rozwijają swoje umiejętności poprzez udział w warsztatach terapii zajęciowej, pracę w agencji zatrudnienia wspomaganego, czy programie mieszkalnictwa stworzonego dla osób z niepełnosprawnością.
Stowarzyszenie działa prężnie, ale jest też druga strona medalu. Kluczowym problem, dotyczącym realizowania działań misyjnych, jest uzależnienie od kilku wybranych i – niestety – niestabilnych źródeł dofinansowania. Dlatego tak ważne jest wsparcie w każdej formie: od finansowego po budowanie przyjaznego wizerunku, do którego staram się dokładać własną cegiełkę.
Czy trudno się zaangażować w działalność charytatywną?
I tak, i nie. To zależy od tego, jak kto chce się zaangażować. Dla jednych przelew 5 zł na konto to już jest wkład, ale dla mnie to większe wyzwanie. Nabieram siły, gdy widzę kiedy w projekty angażują się kolejni ludzie i sprawia im to przyjemność. Jest to czas, w którym daję z siebie maksymalnie wszystko, bo wiem, że cel jest coraz bliżej. Stawiamy wysoko poprzeczkę i co najważniejsze nie ma słów „nie udało się”, „przegrałem”, „przegraliśmy”. Jeżeli z każdego projektu choć trochę uda się pomóc tym naszym kochanym maluchom, to jestem zadowolony. Podczas jednej z rozmów z Działem Wsparcia Stowarzyszenia padło takie stwierdzenie, że moja Droga T21 nigdy się nie kończy, bo ona jest celem w samym sobie. A czy jest trudno? Niech teraz każdy zastanowi się nad tym, kogo zna, jakie ma pasje, co umie robić, ile czasu i siebie może poświęcić. A teraz zsumuje to i doda szczyptę odwagi, by zapukać do każdych możliwych drzwi i poprosić o pomoc. To naprawdę działa, a jak nie działa, to wracam do punktu „Droga jest celem” i wierzę, że z każdymi kolejnymi drzwiami będzie łatwiej.
Stowarzyszenie ma kilka projektów. Który z nich jest Panu najbliższy?
Pewnie, że ten, który sam stworzyłem, choć cenię również inne, na przykład „Run of spirit” oraz cykliczne koncerty świąteczne odbywające się w grudniu z udziałem orkiestry wojskowej i świetnym prowadzącym Tomkiem Wolnym.
Obecnie najważniejszym projektem Stowarzyszenia jest budowa Centrum Na Tak. To na skalę kraju bez precedensu unikatowe przedsięwzięcie, w którym chcę być mini trybikiem napędzającym ten wielki projekt. Obecne placówki – przedszkole specjalne „Orzeszek”, poradnia rozwojowa dla dzieci i młodzieży „Jaskółka” oraz środowiskowy dom samopomocy „Kamyk” – funkcjonują w wynajętych lokalach, które są zbyt małe i niewystarczająco dobrze przystosowane (bariery architektoniczne). Przedszkole dla 12 dzieci z głęboką niepełnosprawnością zajmuje mieszkanie i część piwnicy w bloku wielorodzinnym! Brakuje miejsca, żeby ustawić wózki i pionizatory, a rodzice i rehabilitanci są zmuszeni nosić dzieci po schodach i w wąskich korytarzach.
Do Stowarzyszenia ciągle zgłaszają się po pomoc nowe osoby. Stąd decyzja o budowie kompleksu, który będzie wsparciem dla setek rodzin, a jednocześnie miejscem integracji społeczności lokalnej.
Ma Pan na swoim koncie kilka akcji charytatywnych. Na czym one polegały? Co udało się osiągnąć?
Akcje charytatywne, w których brałem udział kojarzone są z podróżami motocyklowymi. Pierwsza z nich – Droga T21, czyli podróż na Majorkę – to tak naprawdę historia mojej rodziny w dniach, kiedy pojawiła się Patrycja. Pokazałem to za pomocą mediów społecznościowych. Tam też narodził się drugi pomysł – wymiana koszulek z Robertem Lewandowskim, która okazała się możliwa przy pomocy dobrych ludzi, firm i dużym zaangażowaniu Działu Wsparcia Stowarzyszenia. I tak dzięki reklamodawcom, wymianie koszulek i jej licytacji na koncercie charytatywnym, udało się zebrać trochę złotówek na przedszkole „Orzeszek”.
Inna akcja dotyczyła Andrzeja, chłopca poruszającego się na wózku. Podczas spotkania na koncercie powiedział mi, że on nigdy nie pojedzie motocyklem z powodu swoich ograniczeń. Pięć miesięcy później objechał pół Poznania z bandą motocyklistów, na widok której niejeden robił kilka kroków w tył, ale chłopaki są tylko groźni z wyglądu, bo serducha mają wielkie.
W tym roku Oddziałowi Wielkopolskiemu PSD udało się zorganizować drugi charytatywny turniej w halowej piłce nożnej o puchar burmistrza miasta i gminy Czempiń. Wzięły w nim udział lokalne firmy, ale też takie marki jak VELUX czy RUUKKI. Zebraliśmy ponownie kilka złotych i ciągle mamy (my, dekarze z PSD) mnóstwo energii, aby brać udział w kolejnych inicjatywach!
Obecnie realizuję jeszcze jeden niedokończony projekt – wymianę koszulek z brytyjskim piosenkarzem Edem Sheeranem. Mam dla niego specjalnie wykonaną
koszulkę i specjalnie napisaną piosenkę, wykonaną nie przez byle kogo, a samego Ryszarda Wolbacha, któremu dozgonnie jestem wdzięczny za zaangażowanie w ten projekt. Byłem nawet w Wielkiej Brytanii u Eda i zostawiłem paczkę. Wiem, że jeszcze będę próbował. Choć istnieje furtka w postaci polskiego zespołu BeMy, który dobrze zna Eda, musimy trochę powalczyć, aby zdobyć ich przychylność. W końcu w tym projekcie nie chodzi o moje spotkanie z Edem, a o wymianę koszulek, dzięki której możemy uzyskać środki na rozwój i lepszy byt naszych podopiecznych.
We wszystkich tych moich projektach chodzi przede wszystkim o pokazanie, że poprzez pasje możemy pomagać nie tylko finansowo, ale też możemy wspierać mentalnie dzieci i rodziców.
Na co przeznaczane są te fundusze? Czy to wystarczy, aby pomóc osobom z niepełnosprawnościami?
Bardzo trudno właśnie dla nich zbierać pieniądze. Takie jest moje spojrzenie na tę sprawę. Dlaczego? Otóż, sytuacje, gdy trzeba uratować kogoś przed śmiercią, mocniej chwytają za serducho. Gdy mówimy, że to na rehabilitację, na nowy wózek, na paliwo do przewożenia dzieci, ten sam portfel nie jest już taki hojny. Wynika to pewnie z przekonania, że nie ma w tym jakiegoś deadline’u. Zwykle ludzie myślą, że ktoś inny da. Nie ma takiej presji i wzbudzania emocji.
Z naszych akcji fundusze w „Stowarzyszeniu Na Tak” są przeznaczane wyłącznie na cele statutowe i misyjne. Należy jednak pamiętać, że utrzymanie 11 placówek, zatrudnienie ponad 150 specjalistów, organizacja wydarzeń o charakterze integracyjnym, ale przede wszystkim zapewnienie odpowiednich warunków podopiecznym, to codzienne wyzwania, przed którymi stoją zaangażowani i profesjonalni ludzie. Dlatego to tylko kropla w morzu potrzeb.
W tym roku „Stowarzyszenie Na Tak” obchodzi jubileusz 30-lecia. Chyba nieprzypadkowo zbiegło się to z planem budowy Centrum Na Tak? Co będzie się w nim mieściło?
Rzeczywiście te daty nie są przypadkowe. 30 lat działania Stowarzyszenia to najlepsza okazja, aby mówić głośno o dalszych planach. Jest już przygotowana szczegółowa koncepcja zagospodarowania terenu i projekt pierwszego budynku. Zostały także poczynione pierwsze kroki, jak choćby niwelacja gruntu, ogrodzenie terenu, przycinanie drzew. Jest nadzieja, że za kilka miesięcy pojawi się płyta fundamentowa z przyłączami.
Pierwszy etap, to budowa obiektu dla obecnych placówek, które potrzebują największego wsparcia i najszybszej interwencji. Jest nim przedszkole specjalne „Orzeszek” dla dzieci ze złożoną i wieloraką niepełnosprawnością oraz poradnia rozwojowa dla dzieci i młodzieży „Jaskółka”. Drugi etap to „Dom” dostosowany dla osób dorosłych z niepełnosprawnościami. Trzecim etapem będzie budowa „Środowiskowego Domu Samopomocy Kamyk” dla dorosłych osób z wieloraką i złożoną niepełnosprawnością, zaś na końcu Stowarzyszenie będzie się starało o wybudowanie szkoły podstawowej „Zakątek”.
Decyzja, którą podjęło Stowarzyszenie, to z jednej strony ryzyko, ale z drugiej strony ogromna szansa, aby zawalczyć o godne warunki życia tak wielu osób z niepełnosprawnościami i ich rodzin. Nie możemy się poddać, dlatego gorąco zachęcam do współudziału w tym niesamowitym przedsięwzięciu!
Jakiego wsparcia potrzebuje tego typu inwestycja?
Zależy nam na tym, aby o inwestycji dowiedzieli się ludzie, którzy będą chcieli pomóc i nas wesprzeć. Marzymy o podjęciu współpracy z agencją reklamową lub PR, która również mogłyby wspomóc naszą inicjatywę. Chcielibyśmy także zaprosić do współpracy urzędy, instytucje, media, firmy, osoby znane, które mogą publicznie opowiedzieć o tym projekcie. Zwracamy się z ogromną prośbą do indywidualnych darczyńców o wpłaty i informowanie o tym wspaniałym przedsięwzięciu swoich znajomych. Wszystkie informacje można znaleźć na stronie internetowej www.centrumnatak.pl oraz na Facebooku po wyszukaniu strony Centrum Na Tak (link fb.me/CentrumNaTak). Będą tam publikowane informacje o postępach akcji, wydarzeniach, partnerach i kolejnych etapach inwestycji. Potrzebujemy również wsparcia produktowego. Mamy nadzieję, że zechcą nam pomóc firmy, które kierują się wartościami CSR-owymi. Potrzebujemy niemalże wszystkiego, aby osiągnąć upragniony cel – od materiałów budowlanych po wyposażenie. Będziemy wdzięczni za każdą formę wsparcia. Koordynatorką kampanii jest Pani Kinga Kamola-Bieńczak, która chętnie odpowie na dodatkowe pytania i zaproponuje odpowiednią formę współpracy.