Firma dekarska

Michał Olszewski – o początkach PSD

Jeden z założycieli Polskiego Stowarzyszenia Dekarzy, Prezes Polskiego Stowarzyszenia Dekarzy w latach 2009-2012, Prezydent Senior Światowej Federacji Dekarzy IFD opowiada o założeniu PSD i wyzwaniach, jakie według niego stoją przed organizacją na kolejne lata.

Rozmawiała IWONA SZCZEPANIAK

W archiwum Polskiego Stowarzyszenia Dekarzy znajduje się lista osób, które za­kładały organizację. Czy może Pan opo­wiedzieć, jak to się wszystko zaczęło?

Formalnie Stowarzyszenie powstało w 1999 roku, ale tak naprawdę przygoto­wania do tego trwały co najmniej 7-8 lat. Z racji tego, że pracowałem w Niemczech wiedziałem, że tam każda branża zawo­dowa ma własne stowarzyszenie. Kiedy wróciłem do Polski i w 1988 roku założy­łem firmę, to w zasadzie na naszym rynku jeszcze nie było wiodących producentów. Sytuacja w branży dekarskiej nie wy­glądała dobrze. Wła­ściwie funkcjonowały tylko PKZ-ty (Przedsię­biorstwo Państwowe Pracownie Konserwacji Zabytków). Nie było wca­le firm dekarskich. Dopie­ro w latach 90. zaczęły „sprowadzać się” z Zacho­du firmy produkujące mate­riały dekarskie i blacharskie, które zaczęły kształtować rynek i „tworzyć” dekarzy. Tak naprawdę nie byli to dekarze tylko ludzie, którzy chcieli wy­konywać ten zawód. Nie umieli posługiwać się narzędziami, ani właściwie wykorzystywać materiałów. Na przykład blachę cięli diaksami, a nie niblerami, co jak dziś wiadomo powoduje jej niszczenie. Jeśli nawet producent miał na tyle umiejętności, aby prze­konać ich do pracy i pokazywał im, jak powinno się wykonywać prace na dachu, to z nauką bywało różnie.

Lista założycieli Polskiego Stowarzyszenia Dekarzy, FOT.: ARCHIWUM PSD

Mniej więcej od 1995 roku coraz bardziej dało się odczuć, że nasza branża potrze­buje tworu, który mógłby zebrać dekarzy i zacząć ich szkolić. W 1995 roku Braas zbudował centralny magazyn w Opolu, a w 1996 roku otworzył pierwszą fabrykę (druga fabryka powstała 1999 roku w Płoń­sku). W 1996 roku Ruppceramika (dzisiej­szy Braas) zaczęła budować swoją fabrykę w Skrzyńsku. W 1999 roku „zeszła” pierw­sza produkcja w Ruppie, a w 2000 roku za­kład oficjalnie otwarto. Był to więc bardzo dobry moment na założenie Stowarzysze­nia, a wyprodukowanie w Polsce pierwszej dachówki Ruppceramika stało się świet­nym pretekstem do jego zarejestrowania. Później bardzo szybko pojawiły się inne firmy: Rautaruukki, Velux, Fakro, Icopal i Wiekor. Z tego miejsca należy podzięko­wać prezesom tych firm za wielką pracę. To byli – i wciąż są – wspaniali ludzie.

Wracając do lat 90. Cały czas zastanawia­łem się, co zrobić dla tej branży, żebyśmy mieli takie stowarzyszenie, jakie mają nie­mieccy dekarze. Już w 1996 roku trafiła się okazja. Jak Ruppceramika zainstalowała się w Przysusze, razem z Zygmuntem Leśnia­kiem zaczęliśmy rozmawiać z Pawłem Da­dasem (pracuje do dziś w firmie Braas), że chce­my z nimi zrobić szko­lenie. Przyjechał na nie syn dekarza z Niemiec – Uwe Diefenbach. Po szkoleniu zaprosił nas do Darmstadt na obchody 50. rocznicy istnienia Związku Dekarzy. Pojechałem tam z Zygmuntem. Mówiliśmy Niemcom o naszym zamiarze i chcieliśmy, żeby nam wytłumaczyli, na czym polega ich stowarzyszenie, jak działa, co jest potrzebne do jego założenia i co mo­żemy osiągnąć dzięki podobnemu w Polsce. Od tego momentu wiedzieliśmy, że Stowa­rzyszenie jest bardzo potrzebne.

Protokół z I Walnego Zebrania Członków PSD. FOT.: ARCHIWUM PSD

Po dwóch latach rozpoczęliśmy rozmo­wy z firmami Fakro, Velux, Icopal i Braas. Oprócz zapału nie mieliśmy nic: ani pie­niędzy, ani statutu, ani możliwości praw­nych. Wtedy nie było jeszcze przepisów o stowarzyszeniach, tylko o związkach zawodowych. Ale nie mogliśmy założyć związku zawodowego, ponieważ był on traktowany jako organizacja w zakładach pracy, a stowarzyszenie jest dobrowolnym związkiem założonym przez grupę ludzi. Dopiero w 1998 roku weszła w życie usta­wa o stowarzyszeniach.

W tym czasie na jednym ze szkoleń po­znałem Tomka Czubę, Jurka Smolińskiego oraz pozostałych z tej szesnastki na liście założycielskiej. Postanowiliśmy zrobić spotkanie robocze w sprawie założenia PSD, ale nie bardzo wiedzieliśmy gdzie. Ani firmy, ani producenci nie mieli wtedy jeszcze własnych siedzib. Lokum użyczył nam sąsiad Zygmunta Leśniaka – Adam Mańko, który prowadził firmę budowlaną. Tam odbyło się kilka spotkań, w trakcie których udało nam się ustalić podsta­wowe tematy. W sprawach formalnych pomógł nam mecenas Gajek. I tak oto w kwietniu 1999 roku oficjalnie zarejestro­waliśmy Stowarzyszenie.

Kto wpadł na pomysł zorganizowania Kon­gresu PSD?

Początki PSD; o lewej: Zygmunt Leśniak, Waldemar Piela, Michał Olszewski, Tomasz Czuba. FOT.: ARCHIWUM PSD

Pod koniec 1999 roku pojechaliśmy – Zyg­munt Leśniak i ja – do Poznania na spo­tkanie z przedstawicielami targów BUDMA. Efektem tego był I Kongres PSD w 2000 roku. Zainteresowanie przekroczyło nasze najśmielsze oczekiwania. Na ten kongres przyszło 200-300 osób. Cała sala była za­pełniona. Tak naprawdę targi zrobiły nam dobrą reklamę w branży budowlanej. Roz­dzwoniły się telefony z całej Polski. Każdy chciał przystąpić do naszej organizacji.

Z Kongresem nieodłącznie kojarzy się pochód. Pierwszy został zorganizowany dwa lata po uruchomieniu targów w Po­znaniu. Pomysł wziął się stąd, że byliśmy z Józiem Grobelnym w Kolonii zaproszeni przez niemiecki związek na jedną z uro­czystości, którą rozpoczynał przemarsz dekarzy z orkie­strą. Po powrocie Józio zna­lazł w Łodzi koło gospodyń wiejskich. Przez pierwsze dwa lata te panie przyjeżdżały i urozmaicały przejście swoimi przyśpiewkami przy akompania­mencie akordeonów i bębnów. Ponieważ uznaliśmy, że organi­zacja musi być bardziej nowocze­sna, nawiązaliśmy kontakt z orkie­strą, która gra do dziś.

Na kongresach przedstawialiśmy wizję funkcjonowania Stowarzysze­nia i jego Oddziałów (członków), problemy dekarzy, współpracę z pro­ducentami. Tym wydarzeniem żyły tłumy dekarzy, którzy aktywnie w nich uczestniczyli. Dzięki temu organizacja rozwijała się w bardzo szybkim tempie.

Nie byłoby Stowarzyszenia bez dekarzy. Jak udało się ich „skrzyknąć”?

Początki PSD; o lewej: Tomasz Czuba, Waldemar Piela, Michał Olszewski, Zygmunt Leśniak. FOT.: ARCHIWUM PSD

Trzeba pamiętać, że w tamtych czasach nie było łatwo nawiązać kontakty. Byliśmy ulokowani w Warszawie, a dekarzy w Pol­sce nie było dużo! Wykorzystywaliśmy więc każdą okazję, zwłaszcza podczas spotkań z producentami. Na otwarcie dru­giej fabryki Braas w Płońsku w 1999 roku była zaproszona spora grupa dekarzy. Wtedy to nawiązaliśmy wiele nowych kon­taktów, co znacznie ułatwiło formowanie Stowarzyszenia. Na każdym spotkaniu tłu­maczyliśmy dekarzom, dlaczego warto być razem. Pamiętam jak byłem ze Zbyszkiem Buczkiem gdzieś w Polsce i on powiedział do mnie: Ty jesteś jak ten świadek Jechowy – bardzo mnie to rozbawiło.

W latach 90. wprowadzono nowe tech­nologie i dopiero po przeszkoleniach pro­ducentów okazało się, którzy z dekarzy zostali z rynku. Między innymi dzięki tym szkoleniom, wydawanym certyfikatom, róż­nym wydarzeniom branżowym, wielu z tych dekarzy jest dziś świetnymi fachowcami. Jest w PSD bardzo dużo dobrych fachow­ców, którzy ułożą i łupek, i blachę, i dachów­kę, i blachę w karo. To już wymaga sporej precyzji i artyzmu. Jeszcze jednak wiele trzeba, żeby dekarze spoza Stowarzyszenia byli świetnie wyszkoleni. Bardziej są monta­żystami niż dekarzami. Widzimy dzisiaj po opiniach technicznych, co się dzieje na ryn­ku. Chciałoby się zarabiać dobre pieniądze, bo fama poszła, że w tym zawodzie zarobki są świetne.

Mieliście sprecyzowany plan działania?

Poświęcenie sztandaru PSD; Budma 2005. FOT.: ARCHIWUM PSD

Przez pierwsze 2-3 lata Stowarzyszenie „kręciło się” głównie w Warszawie. W tym czasie bardzo intensywnie zaczęliśmy po­magać ludziom potrzebującym. Zrobiliśmy dach dla Monaru (Domu dla Samotnych Ma­tek z Dziećmi) – dla nieżyjącego już Marka Kotańskiego, przedszkole w Warszawie. W późniejszych latach dekarze z Białego­stoku wykonali dach jednej ze szkół, w Olsz­tynie wsparli swoją pracą ludzi po niszczy­cielskiej nawałnicy. Wsparliśmy również finansowo rodzinę z Poznania, której spalił się dom oraz wiele innych. Takich akcji jest wiele także obecnie.

Zakładaliśmy też Oddziały. W 2001 roku jako pierwszy powstał Oddział w Lublinie. W tym samym roku na szkoleniu w Płońsku poznałem Józia Grobelnego, dzięki któremu zawiązał się Oddział Łódzki. I wtedy zaczęli­śmy działać na szerszą skalę. Wiedzieliśmy, że PSD powinno mieć swój oddział w każ­dym województwie. Kolejny został utwo­rzony w Bydgoszczy. Założenie takiego od­działu w Polsce nie jest prostą sprawą. W tej chwili zostały jeszcze 2-3 województwa, w których nie ma PSD. Bywało, że dekarze między sobą walczyli, w którym mieście ma być oddział czy pododdział.

Ponieważ jestem z Podlasia i bardzo mi zależało, aby tam był oddział, w 2003 roku pojechaliśmy do Białegostoku przy okazji targów czy innej imprezy branżo­wej. Był między innymi Janek Grycuk, Bogdan Kalinowski, Andrzej Miast­kowski, Stasiek Długozima, Irek Bartoszewski z Augustowa. Jed­nak gdyby nie Janek to już nie by­łoby tam tego Stowarzyszenia. Ile ja się tam najeździłem. Tacy tam byli ludzie nieufni, dum­ni, łatwo ich było urazić. Pa­trząc z perspektywy czasu było wiele spięć, ale ja uważam, że kłótnia też jest ważna, bo jak się ludzie kłócą, to o coś im chodzi.

Później założyliśmy oddział w Gdańsku. Tuż przed pierwszymi w Polsce Mistrzostwami Świata Młodych Dekarzy w 2006 roku za pośrednictwem Staśka Dudka powstał oddział w Krako­wie. To on się do tego przyczynił. Jego zasługą – to trzeba wyraźnie podkreślić – jest też Szczecin.

Po rewolucji w Lublinie powstały oddzia­ły w Rzeszowie, Poznaniu, Olsztynie. Ci wszyscy dekarze, którzy podjęli trud two­rzenia oddziałów zrobili ogromną pracę na rzecz kolegów po fachu. To dzięki nim po­wstały kolejne oddziały, a PSD jest wszyst­kim znane, za co im bardzo dziękuję.

Powiedział Pan, że jednym z priorytetów Stowarzyszenia były szkolenia. Jak je or­ganizowaliście?

Dekarze z Michałem Olszewskim, Zygmuntem Leśniakiem i Markiem Kotańskim. FOT.: ARCHIWUM PSD

Zanim zaczęliśmy nie było takich możliwo­ści jak dzisiaj. Podczas transformacji za­niechano szkół zawodowych, w zasadzie przestały one istnieć. Zamiast nich były PKZ-ty, w których pracowali wszyscy po „szkole dekarskiej”. Byli to raczej dekarze, którzy mieli doświadczenie, ale nie mieli dokumentów. Przyjeżdżało do nas dużo takich osób. Chcieliśmy w pierwszej kolej­ności, żeby uprawnienia zrobili wszyscy, którzy coś umieją, a przy okazji ci, co prze­szli szkolenia w firmach Velux, Fakro, Bra­as, Icopal. Wiadomo, że najłatwiej działać na swoim terenie. Ponieważ znałem dyrek­tora szkoły na Górnośląskiej w Warszawie (profesora Zdzisława Bigosa), dogadaliśmy się, żeby zrobili z nami kursy czeladnicze i mistrzowskie. Na ten kurs zebrała się gru­pa bodajże 20 osób z całej Polski. Zmon­towaliśmy na dziedzińcu szkoły wystawki, pokryliśmy ich daszki, płot przy szkole, póź­niej dach płaski. Wtedy też powstała – i jest do dziś – komisja z udziałem PSD. Dzięki temu Stowarzyszenie wypuściło na rynek pierwszych czeladników, ze mną na czele. Przyświecał nam jeden cel: żeby było jak najwięcej dekarzy, jak najwięcej mistrzów, żeby Stowarzyszenie było takim ruchem szkoleniowym dla naszej branży.

Jeśli chodzi o szkolnictwo, to 90% sukce­su zawdzięczamy firmom wspierającym. Wyłącznie, bo firma Velux, Braas, Rautaru­ukki, Fakro, Blachy Pruszyński, Icopal, Bud­mat oraz wiele innych na samym początku postawiły na wysokim poziomie szkolenia, na które zapraszali wszystkich dekarzy.

Pochód dekarski podczas targów BUDMA 2008. FOT.: ARCHIWUM PSD

Na 10-lecie PSD postanowiliśmy wybudo­wać szkołę w Pruszkowie. Prezesem ZG był wtedy Waldek Piela, a ja byłem prezesem Oddziału Mazowieckiego. Ośrodek miał być otwarty w lipcu na Dzień Dekarza, a w kwiet­niu nie mieliśmy jeszcze dokumentów. Po­mógł Starosta, który wydał pozwolenie z klauzulą natychmiastowego wykonania. Tego wyzwania podjąłem się z Witkiem Bo­guszewskim. I tak w ciągu dwóch miesięcy powstała hala, miejsce które dziś integruje ludzi. Należy tutaj bardzo podziękować wszystkim dekarzom, którzy włączyli się w pomoc i firmie Blachy Pruszyński. To Krzysztof Pruszyński rozumiał potrzeby de­karzy, za co składam mu serdeczne podzię­kowania. Oczywiście nie można pominąć in­nych firm, które włączyły się w tę inicjatywę, w tym Braas, Wienerberger, Icopal.

Trudno działać bez solidnego wsparcia. Czy łatwo je było uzyskać od firm?

Budowa ośrodka kształcenia w Pruszkowie., FOT.: ARCHIWUM PSD

Wszyscy producenci patrzyli na raczkujące Stowarzyszenie z dystansem i zastanawiali się, czy warto je wesprzeć i jakie będą mieć z tego korzyści. Natomiast takie firmy jak Velux, Fakro, Ruppceramika i Braas od sa­mego początku uwierzyły w PSD. Część z nich wywodzi się z koncernów zachod­nich, a tam dominującą rolę w sprzedaży i montażu pokryć dachowych zawsze mieli dekarze. Dlatego te firmy wiedziały, że ci lu­dzie są potrzebni na rynku i bez nich nie da się nic zrobić.

Która z firm wsparła PSD jako pierwsza?

Stowarzyszenie tak naprawdę wsparła pierwsza Ruppceramika, a później jedno­cześnie Velux i Fakro. Do nich po roku do­łączył Braas. Później dołączali inni, między innymi Wiekor, Icopal, Rautaruukki. Myślę, że objechaliśmy każdego producenta po kilkadziesiąt razy. W każdym tygodniu gdzieś byłem. Nie ma chyba w Polsce firmy, w otwarciu której nie brałem udziału w tam­tych czasach.

Jak to się stało, że PSD zostało członkiem Światowej Federacji Dekarzy IFD?

Podczas Mistrzostw Świata Młodych Deka­rzy na Węgrzech w 2003 roku dostaliśmy za­proszenie na kongres IFD. Pojechałem tam z Waldkiem Pielą. Wtedy prezydentem był Gunter Welsch, który zapytał nas, czy nasza organizacja nie chciałaby przystąpić do IFD. Obaj z Waldkiem byliśmy w ZG i bez waha­nia się zgodziliśmy. Po głosowaniu PSD zo­stało członkiem stałym. Od tego momentu rozpoczęła się przygoda z IFD. Na Galę 5-le­cia PSD zaprosiliśmy delegację IFD i wszyst­kie stowarzyszenia. Z zagranicy przyjechało ponad 20 delegacji i wielu polskich dekarzy. W sumie było ponad 500 osób.

Przyznanie Złotych Młotków podczas targów Budma 2012; od prawej: Michał Olszewski (jako Prezes ZG PSD 2012), Krzysztof Stremlau

Miało to także inne konsekwencje. Mu­sieliśmy spełniać wymagania federacji: uczestniczyć w targach, organizować elimi­nacje do Mistrzostw Świata Młodych Deka­rzy i wysyłać na nie zawodników. Po tym jak nasi reprezentanci zdobyli dwa najwyższe miejsca na podium w kategorii dachów stromych i płaskich podczas MŚMD w 2006 roku w Krakowie, ta machina się rozkręciła i trwa do dzisiaj.

Na 10-lecie przystąpienia do IFD podczas 61 Kongresu Światowej Federacji Dekarskiej IFD zostałem mianowany na Prezydenta Światowej Federacji Dekarskiej IFD. Przez 3 lata stałem na czele wszystkich dekarzy na całym świecie.

Czasy się zmieniły, inwestorzy są coraz bardziej świadomi, a montaż produktów wymaga wiedzy. Kto według Pana nadaje się do tego zawodu?

Tak naprawdę dzisiaj dekarz nie tylko nabija folię i łaty. Musi mieć wiedzę, jak wykonać dach od początku do końca zgodnie z tech­nologią. Jeśli dekarz tego nie rozumie, to nie powinien robić dachów, bo co z tego, że on nabije te łaty i ułoży dachówkę, jak warstwy pod spodem nie zdadzą swojego egzaminu. Wszystko musi być zgodnie z technologią producenta lub zasadami obowiązującymi w branży dekarskiej.

Michał Olszewski jako Prezydent IFD (Rotterdam, 16.11.2013). FOT.: ARCHIWUM PRYWATNE MICHAŁA OLSZEWSKIEGO

Zawsze mówię, że jak już dekarz wie jak oszukać wodę, to znaczy, że już jest fachow­cem. Każdy powinien znać tę prostą zasadę: jak dach się nie poci, ma skuteczną wenty­lację, fachowo i schludnie zrobione obróbki, ułożone w miarę prosto i szczelnie pokrycie, to cóż się na tym dachu może dziać. Dziś wszystkie produkty mają długą gwarancję, 30 lat albo i więcej. Jeśli jednak zostanie zrobiony tak, że nie będzie funkcjonował poprawnie, na przykład będą zapchane szczeliny wentylacyjne, to dach trzeba bę­dzie szybko naprawiać. Nie ma innej opcji. Dekarz, który potrafi zrobić dach wie, że trzeba rozciąć kalenicę, ale to nie wszystko. Przy dwuspadowym dachu nie ma więk­szego problemu, ale bardzo mało jest deka­rzy, którzy wiedzą jak poprawnie wykonać deskowany i papowany dach kopertowy, w którym krokwie narożne zamykają do­pływ powietrza. Dziś nie chodzi o to, żeby zrobić dach, tylko trzeba zrobić go tak, żeby bezawaryjnie funkcjonował przez wiele lat.

Dziś w Polsce jest może garstka ludzi, którzy potrafią zrobić idealnie wole oko. Na palcach rąk można policzyć tych, którzy ro­bią łupek. Jest coraz mniej blacharzy, któ­rzy układają blachę na rąbek rzemieślniczy. Kiedyś pokryć dach blachą ocynkowaną na wulsztę, to była sztuka. Dzisiaj pewnie znalazłoby się kilku dekarzy, którzy wiedzą co to jest. Dekarzy jest mało, montażystów jest dużo. Dziś dekarz ma swoją ekipę, jedzie z brygadą na budowę. On wie, o co w tym wszystkim chodzi, ale nie do końca jest super fachowcem. Właściwie nie musi, bo ma od tego ludzi. A ludzie są, zrobią, fir­ma gdzieś tam słynie i sprawa załatwiona.

Kongres w Rotterdamie; od prawej: Michał Olszewski, Hanna Olszewska, Piet Jacobs, Jet Jacobs. FOT.: ARCHIWUM PRYWATNE MICHAŁA OLSZEWSKIEGO

Uważam, że może Stowarzyszenie poszło nie do końca w tym kierunku. Według mnie lepsza jest jakość niż ilość. Bo oczywiście, jeśli będzie nas pięciu, to nie będzie Sto­warzyszenia. Chciałbym, żeby każda firma dekarska miała kwalifikacje do wykonywa­nia zawodu dekarza. Jeśli jesteś dekarzem, to twoja firma może być dopuszczona do działalności dopiero wtedy, jeśli coś umiesz i masz dokumenty potwierdzające te umie­jętności. Nie powinno być miejsca dla tych, którzy jeszcze wczoraj byli piekarzami, a dziś chcą robić dachy. Owszem, jeśli odbędą szkolenia, nauczą się i są chętni, to niech zostaną dekarzami. Każde ręce do pracy są potrzebne. Chciałbym, żeby było jak w Niem­czech: żeby zostać członkiem związku de­karskiego, to trzeba uzyskać tytuł czeladni­ka i mistrza, a wcześniej skończyć szkołę, zdać egzaminy i praktykować u dekarza 5-6 lat. Żeby założyć własną firmę, trzeba mieć zgodę związku i wszystkie dokumenty po­twierdzające to, że jest się fachowcem. Bez tego osoby przypadkowe nie są w stanie założyć firmy dekarskiej. Taka weryfikacja dekarzy działa też tak, że inwestor oddając w ich ręce majątek o wartości 100-150 tys. złotych ma 100% pewność, że nie zostanie on sprzeniewierzony. A gdyby prace zo­stały źle wykonane, to dekarz odpowiada własnym majątkiem. W Niemczech i wielu innych krajach Europy działa to tak, że gdyby dekarz spartaczył prace, to klienci zniszczyli­by go finansowo. A gdyby się to zdarzyło po raz drugi, trzeci, to miałby cofnięte upraw­nienia. Niemiecki związek zrzesza tak wielu dekarzy, bo jest im potrzebny na każdym kroku. Mają w tym związku oparcie, mogą doskonalić swoje umiejętności, integrować się i obchodzić różnego rodzaju święta, któ­re traktują bardzo poważnie. I dlatego ich zawód jest szanowany. Oni tym nasiąkają już od dzieciństwa. Za czasów mojej prezy­dentury w IFD Niemcy wydali broszurkę dla dzieci. Na jednym z obrazków, potencjalnie niezwiązanych z dekarstwem był obrazek chłopców grających w koszykówkę, a kosz wisiał na ścianie z dachówek. W ten sposób dzieciom utrwalał się dach.

Jakie zadanie stoi dziś przed PSD?

rezydent Michał Olszewski z zarządem IFD w Rumunii; od lewej: Walter Bisig, Piet Jacobs, Michał Olszewski, Detlef Stauch, Henrik Mosegaard-Johansenr, Graeme Millar. FOT.: ARCHIWUM PSD

Dziś Stowarzyszenie powinno wyjść na­przeciw dekarzowi. Pokazać mu co trzeba w tym Stowarzyszeniu jeszcze zmienić, dać mu możliwość decydowania. Konieczne jest też stałe podnoszenie swoich umie­jętności. Niestety, organizacja nie może się podłożyć i ukrywać brakoróbstwa. De­karz musi doskonalić swoje umiejętności i powierzony towar zużyć w 100% i dobrze wykorzystać każdy element, żeby to się nie zmarnowało. Jak nie umie tego zrobić, po prostu niech się za to nie bierze.

Dzisiaj przed PSD stoi wyzwanie wdraża­nia nowych inicjatyw i ściągnięcie w szeregi nowych dekarzy. Oczywiście, powinny odby­wać się MŚMD i polskie eliminacje do nich. Z roku na rok jednak będzie coraz trudniej z naborem, ponieważ nie ma młodych, nie ma motywacji młodego pokolenia. Dziś po­trzebne są klasy dekarskie w szkołach zawo­dowych, przy których PSD będzie prowadzić praktyczne warsztaty. Potrzebne są takie ośrodki jak w Pruszkowie. Najlepiej, żeby co dwa lata w kolejnym oddziale otwierać takie miejsce. Tu szansę daje grant Funda­cji Velux, który trzeba rozsądnie pomnożyć i wykorzystać. Do takich zadań potrzebni są fanatycy, ludzie z charyzmą, którzy się mocno zaangażują. Trzeba działać we­dług dobrego planu. To przedsięwzięcie na lata. Powiedziałbym, że Nasza Organizacja musi zadbać o prawne interesy dekarza. Wyłączyć ten zawód z przepisów ogólno­budowlanych. Dekarz to zawód trudny i nie­bezpieczny, a zarazem piękny. Zawód, który powinien być reglamentowany. Dekarz musi się zasłużyć, aby być dekarzem i prowadzić firmę dekarską.

Mistrzostwa Świata Młodych Dekarzy w Warszawie; od lewej: Kamil Muszyński, Artur Falkowski, Michał Olszewski, Patryk Żukowski, Jacek Siwiński, Bogdan Kalinowski. FOT.: ARCHIWUM PSD

Uważam, że dzisiaj wyzwaniem dla PSD jest budowanie przyszłości. My musimy wiedzieć, co będzie w tym Stowarzyszeniu za 10 lat. Nie może być tak, że w tym roku są mistrzostwa, na drugi rok też mistrzostwa i na trzeci rok też mistrzostwa. Na pewno związek dekarski musi bronić interesów de­karzy. Trzeba walczyć o to, aby zawód de­karza był reglamentowany. Tylko najpierw trzeba byłoby zrobić selekcję tych, który już są. My na samym początku wiedzieliśmy, że ci, co nic nie umieją, muszą się nauczyć. Natomiast pierwszą inicjatywą było robie­nie dokumentów dla ludzi, którzy już coś umieją. To była podstawa do tego, że może kiedyś ten zawód będzie reglamentowany. Nawet poczyniliśmy pierwsze kroki, ale póź­niej gdzieś to się zaprzepaściło.

Ważną rzeczą jest dla mnie program „De­karz Europejczyk”. Jak byłem w zarządzie IFD, to moją inicjatywą było stworzenie paszportu dekarskiego. Czekamy na to, czy on wejdzie w życie. Razem z paszportem wiązał się jeszcze jeden punkt – wymiana dekarzy. W IFD na początku zrozumieli, że nasi dekarze pojadą do nich do pracy, a oni przyjadą tutaj. Ale nam chodziło o szkolenia dekarzy w zagranicznych firmach. Pierwszy dzień: organizacja firmy – kupowanie mate­riałów, zawieranie umów, zdobywanie zle­ceń, rozpatrywanie gwarancji. Jednym sło­wem teoria. Kolejne dni to obserwowanie pracy dekarzy na budowie: od przygotowa­nia pracy po ubrania robocze i zachowanie. I takie różne historie związane z promocją zawodu dekarz. Uważam, ze chętnych było­by dużo, a ja mogę się podjąć takiego zada­nia. Z tymi dekarzami można pojeździć po wszystkich krajach i pokazać im jak wyglą­da praca i z czego czerpać wzorce.

Gala w Olsztynie; od prawej: Bogdan Kalinowski, Michał Olszewski, Jerzy Romanow, Waldemar Piela, Tomasz Balcerowski. FOT.: ARCHIWUM PSD

Uwagę trzeba też przywiązywać do ubrań roboczych na budowie. Każdy powinien być schludnie ubrany i zawieszać banery z logo­typem własnej firmy. W ten sposób buduje swoją markę, wizerunek własnej firmy. Jeśli będzie działał na swoją korzyść, to nawet w czasie kryzysu przetrwa. Jeśli tego nie zrozumie, to nie będzie go na rynku. Deka­rzom potrzebne są szkolenia praktyczne, które pokażą jak stać się rozpoznawalnym na rynku. Powinniśmy też wymóc na urzę­dach, żeby wszędzie przy pracach na dachu były rusztowania i żeby za te rusztowania zapłacił klient. To musi być tak zrobione, że w którym miejscu dekarz będzie pracował, to nie spadnie. Jakby nie było, chodzi o jego bezpieczeństwo, jego zdrowie i życie. W ten sposób Stowarzyszenie może wypracować wzorzec Dekarza Europejczyka.

Podsumowując te wszystkie lata ciężkiej pracy uważam, że warto było podejmować trudy na rzecz Stowarzyszenia i kolegów dekarzy. Udało się to dzięki takim ludziom jak Józio Grobelny, Stasio Dudek, Stefan Wiluś, Tomek Balcerowski, Janek Grycuk, Witek Boguszewski, cała grupa założy­cielska, Romek Tarnowski, Zbyszek Karaś, Mietek Gwiazda, bracia Szymańscy, Jacek Mikołajczyk, Zenek Roszman, Stefan Ba­ran, Zbyszek Buczek, Waldek Piela, Bogdan Kalinowski, Andrzej Miastkowski, Marek Tynka, Tomek Jurga, Rysio Piwowski i wielu innych, którzy pracowali i pracują na rzecz naszej organizacji. Z całego serca im za to dziękuję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Polecane Artykuły

Zobacz równieź
Close
Back to top button